Strach, niepewność, milicyjne patrole, godzina policyjna, długie kolejki przed sklepami. Tak stan wojenny pamiętają Polacy. W tym roku obchodzimy 39. rocznicę jego wprowadzenia i mimo upływu lat te wspomnienia wciąż są żywe.
13 grudnia 1981. Niedziela. W telewizji zamiast „Teleranka” przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego, w którym padają znamienne słowa: Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju. Wcześniej przemówienie generała można było usłyszeć w radiu. Ruszyły aresztowania działaczy opozycyjnych, wprowadzono godzinę policyjną, na ulice wyszły patrole milicji i ZOMO. Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 r., a zniesiony dopiero 22 lipca 1983 r.
W tę pamiętną niedzielę, 13 grudnia 1981 roku rozpoczął się dla milionów Polaków czas ogromnego strachu, niepewności, ograniczonej wolności i życia „na kartki”. 39 lat później wspomnienia tego dnia są wciąż żywe. Centrum Sportu i Kultury w Garwolinie zapytało kilka osób o to, jak ten dzień zapisał się w ich pamięci.
Janina Ewa Orzełowska, Członek Zarządu Województwa Mazowieckiego
Pamiętam wszystko z tego dnia, strach w oczach ludzi, niepewność, co będzie dalej i słowa, które wtedy najczęściej padały z ust: wybuchła wojna. Miałam wtedy 14 lat. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy zamiast dotychczasowych programów, na ekranie pojawił się generał Jaruzelski. Wtedy była to najważniejsza wiadomość – wprowadzenie stanu wojennego. Miałam wrażenie, że nic innego się nie liczy. Zapętlone nagranie generała było niemal wszechobecne.
Nie zapomnę także nigdy widoku wozów milicyjnych na każdym skrzyżowaniu, patroli ZOMO i ORMO, koksiaków, aresztowań, atakowania pałami ludzi wychodzących z kościoła oraz wielogodzinnych walk na ulicach. W mojej pamięci pozostanie również jeszcze jeden, być może najważniejszy, fakt z tego okresu: byliśmy dla obcych jak rodzina. Pamiętam także te długie kolejki i artykuły na kartki… Często brakowało podstawowych produktów. 13 grudnia poczułam przedsmak wojny. Bałam się, że to, o czym uczyłam się w szkole, może rozpętać się na nowo.
Marzena Świeczak, Burmistrz Miasta Garwolina
Byłam mała, chodziłam do przedszkola i nie zdawałam sobie wtedy sprawy z powagi sytuacji. Z pierwszego dnia pamiętam brak „Teleranka”, na który zawsze czekałam. Zamiast niego rodzice oglądali pana w ciemnych okularach. Nic z tego nie rozumiałam. Pamiętam ich zmartwienie. Cieszyłam się, że zamiast chodzić do przedszkola pojadę do babci. W przebłyskach pamięci zapisali mi się też żołnierze lub milicjanci, którzy sprawdzali nasz samochód i to, że płakałam bo myślałam, że mnie zabiorą od rodziców.
Jarosław Jaskuła, Przewodniczący Rady Miasta Garwolina
Wczesnym rankiem 13 grudnia obudził nas ostry dzwonek i walenie do drzwi w pokoju internatu przy Zespół Szkół Mechanicznych w Zamościu. Na moje pytanie, kto tam, usłyszeliśmy, że to kierownik i trzeba natychmiast otworzyć drzwi. Kiedy odmówiliśmy, posypały się kolejne uderzenia w drzwi, a w końcu i groźba ich wyważenia. Otworzyłem drzwi, a wtedy wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wychowawcy i uczniowie zostali zapoznani z przepisami stanu wojennego. Przekazano nam: szybko się pakować i jeszcze tego samego dnia do południa opuścić internat. Nikt nie interesował się czym, jak i gdzie się udasz. Na naszym placu przed szkołą czekało już ZOMO i milicja na kwaterunek w naszych pokojach. Prawie całą drogę do domu, około 35 km, wraz z moimi kolegami Frankiem i śp. Witkiem przebyliśmy pieszo. Ostanie 10 km z miejscowości Hostynne znajomy mojego taty zlitował się nad naszym losem i furmanką podwiózł nas do mojego domu, bo miałem najbliżej. Pamiętam, że mama płakała jak nas zobaczyła i bardzo się martwiła o mojego starszego brata, który był w tym czasie w wojsku. Po wprowadzeniu stanu wojennego w szkole zawieszono zajęcia, które zostały wznowione dopiero w styczniu 1982 r.
Jarosław Kargol, dyrektor Centrum Sportu i Kultury w Garwolinie
Miałem wtedy 18 lat, chodziłem do 4 klasy liceum. 13 grudnia zima była prawdziwa – śnieg, mróz. Wtedy chodziliśmy na niedzielną mszę świętą na godz. 9:00, bo to była msza dla młodzieży. Przed wejściem do kościoła – obecnej kolegiaty, spotkałem się z kolegami ze szkoły. Któryś z nich powiedział, że wprowadzony został stan wojenny i że internują działaczy Solidarności. Nie bardzo rozumieliśmy co to oznacza, bo na ulicach Garwolina wojska i policji nie było jeszcze widać. Nie pamiętam, żeby ksiądz w trakcie mszy coś wspomniał na ten temat. Dopiero po powrocie do domu zobaczyłem Jaruzelskiego w telewizji i ten jego słynny komunikat o wprowadzeniu stanu wojennego, wielokrotnie później powtarzany w ciągu dnia. Wszystko to budziło strach i bardzo dużą niepewność. Atmosferę grozy podkręcał fakt, że wprowadzono godzinę policyjną i byliśmy odcięci od jakiejkolwiek informacji.
Jerzy Duchna, samorządowiec, wieloletni dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Garwolinie
Bardzo dobrze pamiętam 13 grudnia 1981 roku. Była niedziela, tak jak w tym roku. Troje małych dzieci w domu, więc wczesna pobudka około godz. 6:00. Włączyłem radio i szok – przemówienie Jaruzelskiego i komunikaty o wprowadzeniu stanu wojennego. Niedługo potem przybiegł sąsiad z informacją, że jego szwagier właśnie wracał z Warszawy, a tam na ulicach milicja, wojsko, czołgi i kontrole. Duży szok – co dalej, jaka przyszłość, czy będą internowania w Garwolinie. Włączam telewizor, a tam zamiast poranka dla dzieci Jaruzelski w mundurze wojskowym, w studio również „ zielono”, redaktorzy w mundurach. Około godziny 11:00 udałem się do Oddziału w Garwolinie. Zastałem tam między innymi Marka Plucińkiego i Franka Dobrowolskiego. Dokumenty i inne rzeczy były spakowane już do samochodów i następnie wywiezione kilka kilometrów od Garwolina w ustalone pewne miejsce do zabezpieczenia. Po południu Marek i Franek próbowali dotrzeć do siedziby Regionu w Warszawie na Mokotowskiej, mając przy sobie recepty na leki, których nie mogliby nabyć w Garwolinie. Udało im się dotrzeć na Mokotowską. Byli tam, jak potem opowiadał Franek Dobrowolski, po nocnym zajęciu siedziby przez ZOMO i zastali ogromne spustoszenie, jakie trudno sobie wyobrazić. Razem z innymi działaczami zabezpieczali i wywozili pozostawione tam jeszcze materiały. Potem nastąpił drugi „nalot” ZOMO na siedzibę Regionu. Ja próbowałem dodatkowe informacje uzyskać z Radia Wolna Europa. To radio było w następnych miesiącach głównym źródłem informacji o tym, co się dzieje w Polsce.
Kamień Piłsudskiego ważnym miejscem w 1981 roku
Charakterystyczne i ważne miejsce dla wszystkich mieszkańców Garwolina – Kamień Marszałka ustawiony na skwerze za garwolińską kolegiatą, który od kilku lat nosi imię Marszałka Józefa Piłsudskiego. To tu składane są wiązanki kwiatów 11 listopada czy 15 sierpnia, ale nie tylko. Także w rocznice wybuchu stanu wojennego władze samorządowe zapalają w tym miejscu symboliczne znicze. Dlaczego? Bo tak właśnie robili mieszkańcy w 1981 roku. W stanie wojennym było to bardzo ważne miejsce.
Można o tym przeczytać w artykule „Kamień Marszałka Józefa Piłsudskiego w Garwolinie – Powrót z podziemia”, który został opublikowany w Zeszytach Historycznych Ziemi Garwolińskiej nr 18 w 2012 roku. Jest to praca zbiorowa autorstwa Agnieszki Markosik, Katarzyny Pałysy, Anny Przybysz, Małgorzaty Żołądek.